Kto by pomyślał, że po kilku miesiącach spędzimy znowu tydzień w starej owczarni nad jeziorem w Oksytanii. Cisza, jacuzzi i kominek skutecznie nas tam jednak przyciągnęły, ale pandemia zapewne też miała na to wpływ.
Nasz pierwszy pobyt na kompletnym odludziu opisałem w artykule Odpoczynek w departamencie Aveyron. W serwisie Airbnb znalazłem niesamowicie przyjemny domek nad samym jeziorem, w kompletnej głuszy, z kominkiem i zewnętrznym jacuzzi. Pobyt w lutym 2020 spodobał nam się tak bardzo, że spędziliśmy tam także tydzień w październiku.
Nasze wyjazdy to najczęściej zwiedzanie popularnych turystycznie miejsc i atrakcji, po których biegamy od rana do wieczora. Pandemia koronawirusa wiele jednak zmieniła w światowej turystyce i miała wpływ na nasze wybory (i portfele, bo sam straciłem ok. 90% przychodów w tym roku…). Zastanawialiśmy się nad kolejną wizytą w Rzymie lub Paryżu albo pierwszym dużym pobytem w Berlinie. Skończyło się tygodniem odosobnienia w Oksytanii, czego oczywiście nie żałujemy.
Co prawda jesień w Oksytanii dopiero się rozkręcała, ale niektóre lasy były już pokryte złocącymi się liśćmi. Zapewne trudno w to uwierzyć, ale deszczowa i pochmurna przez większą część tygodnia pogoda bardzo mnie ucieszyła. Na Lazurowym Wybrzeżu mamy mnóstwo słońca przez cały rok, a ja marzyłem o czytaniu książek przy kominku słuchając deszczu padającego za oknem. Było idealnie :).
Oksytania jesienią
Tym razem zwiedzaliśmy zdecydowanie mniej, niż w lutym. W zasadzie cały tydzień przesiedzieliśmy w naszej owczarni, grzejąc się przy kominku i w jacuzzi, czytając książki, oglądając ostatnie odcinki Downton Abbey i spacerując po okolicy. Na zwiedzanie przeznaczyliśmy tylko jeden dzień, a w tym czasie udało nam się odwiedzić 3 piękne miasteczka. Wszystkie one leżą obok rzeki Aveyron i są przepięknymi średniowiecznymi mieścinami.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Najac, które zobaczyłem na zdjęciach podczas pobytu w lutym. Trafiłem wtedy na zdjęcie zamku w chmurach, pod którymi stało miasteczko kamiennych domków. Z naszej osady nad jeziorem Pareloup jechało się tak 1,5 h autem i zdecydowanie było warto. Co prawda wybraliśmy średnio satysfakcjonującą restaurację na lunch w Najac, ale z nami to zawsze tak. Przechodzimy obok wszystkich czynnych kręcąc nosem bez powodu, a potem trafiamy do jedynej, w której jest jeszcze miejsce dla niezdecydowanych… ;-).
Zaraz potem udaliśmy się do Villefranche-de-Rouergue. Do teraz nie potrafię wymienić drugiej części tej nazwy! Miasteczko jest nie tylko urocze, ale i całkiem spore. Perełkę zostawiliśmy jak to bywa – na koniec. To malutkie Belcastel, w którym mieszka mniej niż 200 osób. Spacer po tej osadzie przypominał zwiedzanie Disneylandu, tylko że tu wszystko było prawdziwe, a zza rogu nie wyskoczyła księżniczka (a miałaby skąd, bo jest tam nawet najprawdziwszy średniowieczny zamek).
Wszystkie te miejsca są już opisane na blogu i uzupełniają mój przewodnik po Oksytanii, który powoli powstaje.
Nowości na blogu: Chamonix i winnice Prowansji
Jesienny urlop w Oksytanii to oczywiście nie wszystkie wydarzenia z ostatnich miesięcy. Latem spędziliśmy tydzień w Chamonix Mont-Blanc, a na blogu jest już dostępny obszerny materiał z tego pobytu w Alpach. Udało mi się także odwiedzić kilkadziesiąt prowansalskich winnic, a moją podróż opisałem w artykule Prowansalskie winnice. Zapraszam do przeczytania i obejrzenia zdjęć!
PS. Oto film z naszego jesiennego lenistwa w Oksytanii:
Zostaw komentarz